Niebo w gębie u Fukiera i 3 Ostrzeżenia czyli kot w podróży
( Czytelniczko/czytelniku muszę Cię na wstępie ostrzec! Uwaga! Dzisiaj będę się przechwalał, więc jeżeli kocich przechwałek znieść nie możesz to wróć proszę jutro. A więc do rzeczy ... ).
Od lat, zupełnie inkognito, współpracuję z Magdą *. Razem rewolucjonujemy Kuchnię Polską! A wszystko zaczęło się w warszawskim Fukierze, bardzo dawno temu, gdzie przez kilka lat, codziennie, punkt 13, pojawiałem się na lunch!
( Teraz droga czytelniczko/czytelniku muszę ostrzec Cię po raz 2 - Uwaga! Będę długo prawił o jedzeniu, więc jeżeli ten temat jest Ci obojętny wróć proszę jutro. Czytelniczko/czytelniku z wyobraźnią kulinarną zaś - teraz jest czas na puszczenie wodzy fantazji i rozkoszowanie się bogactwem smaków .....
A więc do rzeczy... ).
Moje luncze u Fukiera były moim, nie przesadzę jak stwierdzę, świętym rytuałem! Tam właśnie, codziennie od 13 do ok 15, celebrowałem i smakowałem obfitość życia, w dosłownym tego słowa znaczeniu! Zwykle zaczynałem od startera czyli np.'śledzia zagrychy w oleju i śmietanie z jabłuszkiem - co łaska' lub 'tatara po francusku z musztardę dijon i armaniakiem'......., następnie przekąszałem coś na ciepło, np. 'krewetki w glinie na oliwie z czosnkiem i przyprawami', 'foie gras na chałce z pomocą calvadosu i jabłek' albo 'placki ziemniaczane z czerwonym kawiorem, twardym jajem i cebulką'.....Potem przychodził czas na zupę, kochałem wprost 'rumiany rosół na wielu mięsach i jarzynach' i w końcu - Taram! Taram! Danie Główne.
( Tutaj muszę Cię ostrzec po raz 3 - Uwaga! Czytelniczki/czytelników o 'słabych nerwach', trudno znoszący wzniosłe przeżycia uprzejmie proszę o powrót jutro )
Danie główne u Fukiera - istna poezja, boska rozkosz, niebo w gębie, ekstatyczny raj.....o przepraszam rozmarzyłem się, do rzeczy więc, np. 'karp z pieca w borowikach i śmietani', 'cielęce kotleciki z przepiórczym jajem i mizerią', 'Pierś z kaczki różowa na musie z casisu z modrą na miodzie i rodzynkach', 'Kotleciki jagnięce z cruste z orzechów włoskich i bazylii na konfiturze z papryki', 'Jesiotr zamknięty w kawiorowej otulinie ze szczypiorkiem na szampanie'........................do tego lampka wina Armagnac delord rocznik 1973. Na deser ' Sernik z Krakowa w drodze do Wiednia', 'Naleśniki Gundel wyborne z orzechami włoskimi i gorąca czekoladą z rumem i chantilly', 'Parfe chałwowe z bezą pistacjową na soku z pomarańczy'................**
* Magdalena Gessler - znana polska restauratorka
** Podróżnik rozmarzył się na maxa, cdn. jak jego kubki smakowe wrócą do rzeczywistości
Od lat, zupełnie inkognito, współpracuję z Magdą *. Razem rewolucjonujemy Kuchnię Polską! A wszystko zaczęło się w warszawskim Fukierze, bardzo dawno temu, gdzie przez kilka lat, codziennie, punkt 13, pojawiałem się na lunch!
( Teraz droga czytelniczko/czytelniku muszę ostrzec Cię po raz 2 - Uwaga! Będę długo prawił o jedzeniu, więc jeżeli ten temat jest Ci obojętny wróć proszę jutro. Czytelniczko/czytelniku z wyobraźnią kulinarną zaś - teraz jest czas na puszczenie wodzy fantazji i rozkoszowanie się bogactwem smaków .....
A więc do rzeczy... ).
Moje luncze u Fukiera były moim, nie przesadzę jak stwierdzę, świętym rytuałem! Tam właśnie, codziennie od 13 do ok 15, celebrowałem i smakowałem obfitość życia, w dosłownym tego słowa znaczeniu! Zwykle zaczynałem od startera czyli np.'śledzia zagrychy w oleju i śmietanie z jabłuszkiem - co łaska' lub 'tatara po francusku z musztardę dijon i armaniakiem'......., następnie przekąszałem coś na ciepło, np. 'krewetki w glinie na oliwie z czosnkiem i przyprawami', 'foie gras na chałce z pomocą calvadosu i jabłek' albo 'placki ziemniaczane z czerwonym kawiorem, twardym jajem i cebulką'.....Potem przychodził czas na zupę, kochałem wprost 'rumiany rosół na wielu mięsach i jarzynach' i w końcu - Taram! Taram! Danie Główne.
( Tutaj muszę Cię ostrzec po raz 3 - Uwaga! Czytelniczki/czytelników o 'słabych nerwach', trudno znoszący wzniosłe przeżycia uprzejmie proszę o powrót jutro )
Danie główne u Fukiera - istna poezja, boska rozkosz, niebo w gębie, ekstatyczny raj.....o przepraszam rozmarzyłem się, do rzeczy więc, np. 'karp z pieca w borowikach i śmietani', 'cielęce kotleciki z przepiórczym jajem i mizerią', 'Pierś z kaczki różowa na musie z casisu z modrą na miodzie i rodzynkach', 'Kotleciki jagnięce z cruste z orzechów włoskich i bazylii na konfiturze z papryki', 'Jesiotr zamknięty w kawiorowej otulinie ze szczypiorkiem na szampanie'........................do tego lampka wina Armagnac delord rocznik 1973. Na deser ' Sernik z Krakowa w drodze do Wiednia', 'Naleśniki Gundel wyborne z orzechami włoskimi i gorąca czekoladą z rumem i chantilly', 'Parfe chałwowe z bezą pistacjową na soku z pomarańczy'................**
* Magdalena Gessler - znana polska restauratorka
** Podróżnik rozmarzył się na maxa, cdn. jak jego kubki smakowe wrócą do rzeczywistości